czwartek, 17 kwietnia 2014

Drugi świat - I

Rozdział 1

-Giń nędzna pokrako – głos blondyna mimo ostrych słów był zimny, można było powiedzieć że właściwie był pusty, tak jak jego wzrok. Pociągną za spust nie zwracając uwagi na błagania mężczyzny klęczącego przed nim. Spojrzał z niesmakiem na swoją dłoń, która została pobrudzona krwią jego ofiary, podszedł do martwego już ciała i wytarł dłoń o garnitury mężczyzny, odwrócił się w stronę brata, który stał na straży, dał mu znak i obaj zniknęli pod osłoną nocy. Wydawałoby się że jest to dzień jak każdy inny, obaj jednak czuli że taki nie jest. Zlecenie , które właśnie wykonali nie było takie jak pozostałe.

-Dobrze się spisaliście chłopcy – przed braćmi pojawił się szczupły mężczyzna, z białymi włosami, ubrany w czarny płaszcz niemal sięgający ziemi. – muszę przyznać że na początku obawiałem się, mój błąd – posłał w ich stronę sztuczny uśmiech, jakby przepraszając.
-Przyszliśmy po pieniądze – Daisuke, starszy zaledwie o dziesięć minut przypomniał mężczyźnie o należnym wynagrodzeniu obdarzając go pustym spojrzeniem.
-Oczywiście, jednak mam dla was pewną propozycje – mężczyzna przymknął powieki, obserwując chłopców – możecie dołączyć do mojej powiedzmy organizacji, będziecie otrzymywać systematycznie zlecenia a ja zapewnię wam dach nad głową i wszystko czego potrzebujecie.
-Haczyk
-Słucham? – mężczyzna przeniósł wzrok na młodszego chłopca, który do tej pory się nie odezwał.
-Pytam jaki jest haczyk – chłopiec przeniósł swoje złote oczy na mężczyznę, który przyglądał mu się z zaciekawieniem, musiał przyznać że obaj byli bystrzy i nie dali by się oszukać.
-Będę wam płacił połowę – odparł spokojnie, niemal pewien że się zgodzą. W końcu byli tylko sierotami, nie mającymi własnego miejsca.
-75% - odezwali się równocześnie wprawiając mężczyznę w zdziwienie.  Przymknął na chwilę powieki po czym spojrzał na starszego z braci i zgodził się. Wypłacił swoim nowym podwładnym należne honorarium i zaprowadził do niedaleko zaparkowanego samochodu. 
-Za 20 minut będziemy w głównej siedzibie, tam wszystko wam przedstawię – mężczyzna rozsiadł się wygodnie naprzeciw braci, przyglądając się jednemu z nich, spotkał ich jakiś czas temu, od razu zrozumiał czym się zajmują, jednak jeden z nich przykuł szczególnie jego uwagę.  Patrzył teraz na ich twarze nie wyrażające kompletnie żadnych emocji, nigdy nie spotkał się z takim pustym wzrokiem, który obaj posiadali. Wydawali się być ciągle nieobecni choć naprawdę byli czujni, i przygotowani do ataku. Kolejną sprawą , którą u nich podziwiał było to że chłopcy rozumieli się bez słów, niby dlatego że byli bliźniakami ale mimo wszystko nie mógł tego zrozumieć.

Budynek , do którego weszli był sporych rozmiarów, Thomas doliczył się 7 pięter a była to tylko jedna z siedzib Yamato, zastanawiał się kim tak naprawdę jest ten człowiek. Spojrzał na brata i zrozumiał że ten też się nad tym zastanawia. Obaj czuli przed mężczyzną pewien szacunek.
-Na ostatnie piętro nikt oprócz mnie nie ma wstępu, zresztą bez specjalnego kodu nie macie tam dojazdu widną więc to pomińmy – mężczyzna oparł się o metalową ścianę windy nie spuszczając wzroku z braci – na 6 sale konferencyjne, piąte piętro to biura, na czwartym są wasze pokoje, i salon ogólny na to piętro też obowiązuje kod, i właśnie tam jedziemy – gdy wypowiedział ostatnie słowo widna zatrzymała się oznajmiając że właśnie dojechali. Wyszedł jako pierwszy prowadząc za sobą nowych rekrutów.  – Tu jest salon, i poproszę was abyście tu na razie zostali. – Kiwnęli głowami oznajmiając że zrozumieli i weszli do pomieszczenie rozglądając się uważnie, dostrzegli dwie osoby na skórzanej sofie, jak na zawołanie obaj odwrócili się w ich stronę.
-Oh, więc się zgodziliście! Eji mamy nowych ! – młodszy chłopak był podekscytowany i okazywał swój entuzjazm.
- Widzę przecież idioto – mruknął drugi z nich nieco obojętniej, jednak również przyglądał im się z zainteresowaniem.
-Jestem Noah a to jest Eij – jasnowłosy pobiegł do chłopców z szerokim uśmiechem. – Jesteście braćmi?
-Tak – odparli równocześnie nawet nie spoglądając na jasnowłosego chłopaka.
- Nazywam się Daisuke Nakano a to mój brat Thomas – niebieskooki pociągnął brata w stronę wolnej kanapy i popchnął go tak by usiadł, zajmując miejsce tuż obok niego.
-Ja mam 19 lat a wy? – Noah nie przejął się niechęcią chłopców i dalej ich wypytywał.
-17 – odparł starszy Nakano, widział zdziwienie, które przebiegło przez twarze ich nowych współpracowników.
-Nie za młodzi na takie zabawy? – młodszy z bliźniaków odwrócił się niemal w tej samej sekundzie , w której pojawił się kolejny mężczyzna. Stał oparty o framugę drzwi i spoglądał na niego uśmiechając się delikatnie, miał na sobie ciemne dżinsy i do połowy rozpiętą białą koszule, jednak to włosy przykuły uwagę chłopca, były niebieskie.
-Jak się nazywasz? – Thomas nie mógł oderwać wzroku od mężczyzny, który według niego nie miał prawa mieć takiego koloru włosów.  Zignorował jego pytanie, zadając własne.
-Ethan, Takeda Ethan – mężczyzna posłał chłopcu delikatny uśmiech po czym usiadł naprzeciw niego.
Thomas spojrzał na brata, na co ten kiwnął głową i uśmiechnął się do niego. Doskonale wiedział o czym myśli jego młodszy braciszek, szepnął mu coś na ucho na co młodszy pokręcił głową, pozostała trójka przyglądała się z zaciekawieniem jak chłopcy się porozumiewając używając jedynie gestów i pojedynczych słów.
-Przecież mówię że nie! – burknął w końcu młodszy z nich pokazując swoje oburzenie – przestań wreszcie – starszy zaśmiał się pod nosem, ich nowo poznani współlokatorzy przyglądali im się w osłupieniu, przecież to było nie możliwe że porozumiewali się bez słów, młodszy był wyraźnie oburzony słowami brata, ale przecież ten nic nie mówił.   
-Mnie nie oszukasz – mruknął w końcu starszy wstając z kanapy, otrzepał spodnie i rozejrzał się po zdziwionych twarzach nowych kolegów.  – Gdzie jest toaleta? – spytał ignorując oburzenie młodszego bliźniaka.
-Drugie drzwi po lewej – Ethan jako pierwszy się otrząsną i odpowiedział blondynowi, który pokiwał twierdząco głową i opuścił salon, niebieskowłosy przeniósł spojrzenie na młodszego z braci, uśmiechnął się pod nosem widząc  jak ten pokazuje fucka swojemu bratu.
-Grabisz sobie młody – Daisuke nawet się nie odwrócił wypowiadając słowa, a według chłopaków nie mógł tego widzieć. Zaśmiali się widząc jak Thomas przedrzeźnia brata.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – zaskoczony siedemnastolatek spojrzał na Takede , który nie spuszczał z niego wzroku, co nieco zpeszyło młodszego.
-Nie mi to oceniać, wiek jest tylko liczbą nic nie znaczącą w porównaniu z tym co masz w głowie i z tym co potrafisz – mówił spokojnie jednak nie patrzył na swojego rozmówce, uparcie oglądając swoje buty. Swoją odpowiedzią zdziwił nie tylko Ethana , który nie spodziewał się takich słów od siedemnastolatka, błędnie go ocenił, mimo młodego wieku był naprawdę bystry.
-Thomas, idziemy – starszy z braci odezwał się, przypatrywał się bliźniakowi od chwili , opierając się o framugę. Blondyn posłusznie wstał i podszedł do brata po czym obaj wyszli z pomieszczenia.
-Dziwni są – odezwał się najmłodszy z pozostałych mężczyzn w salonie.

Bliźniacy weszli do pokoju, który został im przydzielony a za nim wszedł szarowłosy mężczyzna obserwując ich. Pokój był duży, urządzony w dwóch kolorach, czerni i czerwieni.
-Ładny – jakby od  niechcenia młodszy skomentował wygląd pomieszczenia zajmując łóżko po lewej stronie.
-Cieszę się, Thomas będziesz pracował z Ethanem – młodszy spojrzał zaskoczony na brata, który uśmiechnął się do niego – a Daisuke ze mną.

Drugi Świat - Bohaterowie, opis


Byli młodzi bo mieli zaledwie po 17 lat, można by powiedzieć nowe możliwości się przed nimi otwierają, że mogą spełniać marzenia, ale tak nie było. Mimo młodego wieku dawno zapomnieli co to marzenia, nikt nie nauczył ich kochać, nikt nie pokazał im jak piękny jest świat. Stracili wszystko w wieku dwóch lat, od tamtej pory mogli liczyć tylko na siebie, rzeczywistość okazała się brutalna i straszna dla osieroconych braci, wuj, który nigdy ich nie chciał w swoim domu upokarzał ich i bił, doprowadzając do ucieczki z jego domu gdy mieli 14lat, to wtedy stali się maszynami do zabijania, zaczęło się od niewinnych kradzieży jedzenia, tak by mogli przeżyć, z czasem jednak przerodziło się to w coś innego, gorszego.  Żaden siedemnastolatek nie zabija z zimną krwią, nie zastanawiając się kogo i dlaczego właśnie zabił, a oni tacy byli. Zimni, wyprani z uczuć, stali się po prostu pustymi lalkami bez emocji.

Daisuke Nakano, 17 lat :
Thomas Nakano, 17 lat :
Eji Ozawa, 25 lat :
Ethan Takeda, 25 lat :
Noah Watabe,19 lat :
Yamato, 29 lat:


wtorek, 7 stycznia 2014

Samotny . IV




/Gaara/


Od czasu gdy ukazały się moje zdjęcia, nie miałem chwili dla siebie. Deidara co chwilę wynajdywał mi nowe sesje i inne pierdoły. Doszło do tego że zostałem zmuszony do znalezienia sobie menadżera, nawiasem mówiąc nie zrobiłem tego do dziś. Nie miałem zamiaru marnować na to wymarzonego wolnego dnia. Wieczorem miał do mnie wpaść Nagato i jak za starych nudnych czasów mieliśmy się po prostu napić piwa. Spojrzałem na zegar i uśmiechnąłem się delikatnie. Do umówionego spotkania zostały zaledwie dwie godziny. Włączyłem telewizor i rozłożyłem się na kanapie. Usłyszałem pukanie do drzwi, podszedłem do nich zastanawiając się kogo licho niesie.


-Co Ty tu robisz?! – mój dobry humor prysnął jak za sprawą dotknięcia magicznej różdżki gdy zobaczyłem mojego brata.
-Gaara, porozmawiajmy – staliśmy w progu, a ja nie miałem zamiaru tego zmieniać, co jak co ale z nim nie mam ochoty rozmawiać. – wpuść mnie – prychnąłem pod nosem ale wpuściłem Kankuro do środka.
-Czego chcesz? – spytałem nawet nie siląc się ukryć mojej złości.
-Mówiłem już, porozmawiać – był nadzwyczaj spokojny i miły. Prychnąłem pod nosem, nie mam zamiaru bawić się w ich gierki.
-Mów o co chodzi i spadaj – warknąłem i usiadłem na krześle, Kankuro usiadł naprzeciw.
-Wiem, że nie byłem i nie jestem dobrym bratem ale…
-Oh, daruj sobie te słodkie słówka – przerwałem mu, nie mogąc słuchać tych bredni, dla mnie ten temat jest już dawno zamknięty.
-Gaara, posłuchaj – spojrzał na mnie błagalnie ale miałem to już głęboko w dupie. Za bardzo mnie bolało żeby do tego wracać. Mógł mi pomóc jak miałem pięć lat, a nie teraz.
-Nie. Jeśli to wszystko to wyjdź. – wskazałem mu gestem drzwi, powiedział jeszcze tylko przepraszam i wyszedł. A ja zostałem sam w mieszkaniu mając ochotę coś rozwalić. Po cholerę on przyszedł.

Z braku pomysłu na lepsze zajęcie usiadłem przed telewizorem ale durne programy dodatkowo mnie rozzłościły. Wyłączyłem telewizor i zamknąłem oczy starając się uspokoić. Zajrzałem do szafek, które świeciły pustkami. Wpadłem na genialny pomysł by kupić jakieś chipsy. Spojrzałem na zegar, miałem jeszcze godzinę więc złapałem za portfel i wyszedłem z mieszkania. Poszedłem do najbliższego marketu, dokładnie tego samego , w którym poznałem Deidare. Na moje szczęście tym razem nie spotkałem trzepniętego blondyna więc w spokoju kupiłem parę paczek chipsów.


Wracając do mieszkania spotkałem na klatce Paina.
-Nie miałeś być ciut później? – zdziwiłem nieco widząc chłopaka.
-Oj tam, co tam masz dobrego? – wścibsko zajrzał mi do reklamówki, zaśmiałem się widząc jego zachowanie. Jak z dzieckiem.
-Chodź już debilu – uśmiechnąłem się delikatnie, maszerowaliśmy po schodach szturchając i popychając się co chwilę. W końcu ze śmiechem weszliśmy do mieszkania.

Siedzieliśmy przed telewizorem pijąc piwo i jedząc chipsy. Wspominaliśmy różne sytuacje ze szkoły. Śmialiśmy się co chwilę, aż miałem wrażenie że zaraz pęknę.
-Szukam menadżera – zacząłem całkiem poważnie dla odmiany.
-To chyba nie jest takie trudne – Pain zaśmiał się słysząc rozpacz w moim głosie.
-Zdziwiłbyś się – odparłem po chwili. To naprawdę nie było proste, przynajmniej dla mnie.
-Zapytaj może Deidary albo kogoś- podsunął mi rudy.
-Jesteś genialny, dzięki stary – w odpowiedzi poczochrał mi włosy, na co ja zrobiłem oburzoną minę a po chwili obaj śmialiśmy się do bólu brzucha.


/Dwa dni później/

Dzisiejsza sesja właśnie dobiegła końca, korzystając z okazji zajrzałem do biura Deidary, otwarłem oczy szerzej widząc jak blondyn całuje się z Sasorim siedząc mu na kolanach. Stałem jak słup soli nie mogąc się ruszyć. Deidara odwrócił się i spojrzał na mnie a ja zarumieniłem się pod kolor włosów.

-Ja, lepiej jak pójdę - mruknąłem pod nosem, czując się naprawdę niepewnie.
-Spokojnie, mów o co chodzi - blondyn jak zwykle uśmiechnął się szeroko. Wziąłem głęboki oddech.
-Pamiętasz jak mówiłeś żebym poszukał menadżera? - przytaknął więc mówiłem dalej - nie mam pojęcia jak się za to zabrać, nie znam się na tym. - Blondyn zachichotał pod nosem.
-Znam kogoś kto by się nadał. Mogę was umówić na spotkanie - jego głos jak zwykle był spokojny i przyjemny dla ucha.
-Byłbym wdzięczny - odpowiedziałem szczerze, coś mi podpowiadało że mogę ufać Deidarze, przynajmniej w kwestiach zawodowych.
-Dei się do Ciebie odezwie a teraz spadaj młody - tym razem odezwał się Sasori, pożegnałem i grzecznie wyszedłem.

Ledwo zdążyłem dojechać do mieszkania i usiąść na kanapie gdy Deidara zadzwonił do mnie podając mi miejsce i datę spotkania. Byłem zdziwiony że blondyn umówił mnie na jutro. Spojrzałem na karteczce , na której zapisałem nazwisko być może mojego przyszłego menadżera.

Uchiha Itachi


Obracałem karteczkę w dłoni, zastanawiając się nad tym nazwiskiem, miałem wrażenie że skądś je znam. Miałem dziwne wrażenie że ten cały Uchiha wywróci moje całe życie o 180 stopni. Tylko nie bardzo wiem czy na pewno chce kolejnych zmian.




,