-Jesteś
potworem, nic od mnie nie dostaniesz! – krzyki prezesa roznosiły się po całej
firmie, on sam ignorował obecność współpracowników w pomieszczeniu obok.
-Masz
obowiązek mnie utrzymywać stary draniu – młody chłopak warczał, nie miał
szacunku do swojego ojca.
-Ty
przeklęty gówniarzu – mężczyzna podszedł do syna kipiąc ze złości i zamachnął
się na niego, chłopak sprawnie zatrzymał cios mężczyzny co wywołało u niego
kolejną fale złości. – Wynoś się!
-Czekam
na pieniądze – ton głosu z jakim wypowiedział te słowa rudowłosy chłopak był
tak ostry i chłodny że mężczyzna przełknął ślinę, przeklinając się w myślach za
stworzenie potwora. Chłopak szybkim krokiem opuścił budynek mijając klientów i
pracowników ojca, którzy przyglądali mu się w osłupieniu. Miał to gdzieś,
gardził nim.
-Gaara!
– zatrzymał się słysząc głos starszego brata. Spojrzał na niego z pogardą i bez
słowa odszedł dalej, już dawno został sam. Ojciec, który go nienawidził, i
wyrzucił z domu i rodzeństwo, które nawet nie próbowało mu pomóc, zdecydowanie
nie zasługiwało na miano rodziny.
Dopiero
przed firmą odetchnął z ulgą, nienawidził tych spotkań. Mimo że nie pokazywał
tego słowa ojca go bolały, mimo że tyle raz je słyszał nie potrafił się na nie
uodpornić. Chował się za maską bezwzględnego dupka.
-Czas
na piwo – chłopak mruknął sam do siebie, nie miał nikogo komu mógł by się
wygadać, kogoś kto by go pocieszył, wsparł. Przywykł do tego że musi sam sobie
radzić. Wsiadł na swoją ukochaną czarną bestie i w krótkim czasie znalazł się
przed swoją ulubioną knajpą.
-Shukaku,
to co zwykle? – gdy tylko wszedł do środka, przywitał go kelner.
-Tak
– uciął krótko, miał zamiar zatopić dzisiejszy dzień w napojach wysoko
procentowych. – Zostawię motor na noc – dodał po chwili, nie był na tyle głupi
żeby jeździć po pijaku, chociaż gdyby się rozwalił na jakimś drzewie albo
słupie skończyłyby się jego problemy. Z
ponurych rozmyślań wyrwał go Haku, młody kelner, stawiając kufel
schłodzonego piwa przed nim.
Rudowłosy
nie miał pojęcia że właśnie w tym momencie jego ojciec jest wypytywany właśnie
o niego.
-Kim
był ten chłopak? – spytał nieskrępowany sytuacją Itachi, ojciec , z którym
przyszedł by podpisać kontrakt z firmą Suna Gruop spojrzał na niego pouczająco,
ale brunet nic sobie z tego nie zrobił.
-Nikt
ważny – starszy mężczyzna odpowiedział wymijająco, nie chcąc drążyć
niewygodnego tematu, Fugaku , ojciec bruneta, był przekonany że właściciel Suny
miał dwoje dzieci, zresztą jak każdy znajomy.
-Gdyby
tak było nie wywołał by u Pana tak silnych emocji – młody Uchiha mówił
spokojnie, i uśmiechał się delikatnie. Rudy osobnik , który jakiś czas temu
opuścił budynek, przykuł jego uwagę i nie zamierzał tego o tak zostawić.
-Itachi!
– Fukagu upomniał syna, mierząc go groźnym spojrzeniem.
-Poczekam
na zewnątrz – uśmiechnął się niewinnie i opuścił gabinet, wcale nie miał
zamiaru czekać bezczynnie. Zapukał do gabinetu obok, Kankuro był jego dobrym
znajomym i to jego zamierzał wypytać o tajemniczego chłopaka.
/Itachi/
-Itachi?
– szatyn spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Kim
był ten chłopak, z czerwonymi włosami? – zapytałem bez ogródek, siadając
naprzeciw chłopaka. Przeczesał ręką włosy, jak zawsze gdy się denerwował.
-To
Gaara – mruknął niepewnie, przyglądałem mu się z uwagą.
-Jaki
Gaara?
-Sabaku
no Gaara – zamarłem słysząc słowa szatyna, przed parę minut byłem w szoku.
–Tak, to mój młodszy brat.
-Jak?
– ciągle mu nie dowierzałem, no bo jak można ukrywać własnego brata, znamy się
od studiów i cały czas mówił że ma TYLKO siostrę.
-
Ojciec go nienawidzi, odciął go od nas
-I
Ty z tym nic nie zrobiłeś?! – przerwałem
mu starając się zachować spokój, ale jak gdy starszy brat odwraca się i
zostawia młodszego na pastwę losu.
-To
nie takie proste – Kankuro uniósł ręce w geście obronnym, ale wydawał się być
obojętny.
-Masz
z nim jakiś kontakt?
-Nie
– uciął krótko i spojrzał na mnie ostro dając do zrozumienia że zakończył
temat, prychnąłem pod nosem i wyszedłem z gabinetu, ja zawsze pomagałem
młodszemu bratu, byłem podporą więc nie mogłem zrozumieć szatyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz