/Gaara/
Obudziłem
się z potwornym bólem głowy i suchością w ustach, podniosłem się do siadu i
rozejrzałem po pokoju. Przymknąłem oczy przypominając sobie wczorajszy wieczór,
kłótnia z ojcem a potem poszedłem odreagować do baru, gdzie dołączył do mnie
Nagato.
Zwlokłem
swój tyłek z łóżka, kierując się w stronę butelki z wodą, mieszkałem w
niewielkiej kawalerce, widna kuchnia połączona z spypialnio-salonem plus mała
łazienka z prysznicem, a to wszystko w średnich standardach, no ale nie ma co
narzekać zawsze mogłem wylądować na ulicy.
Przymknąłem
oczy z ulgą biorąc porządnego łyka wody. Zdecydowanie tego mi trzeba było.
Zaaplikowałem sobie tabletkę przeciw bólową i poszedłem się ogarnąć. Po szybkim
prysznicu wysuszyłem włosy, przy użyciu niewielkiej ilości gumy rozczochrałem
je, pomalowałem oczy jak zwykle i wyszedłem z łazienki w samych bokserkach.
-Pain?
– stałem jak ten debil, przyglądając się chłopakowi – Jak Ty?
Pomachał
mi moimi kluczami – Schlałeś się wczoraj -
mruknął niezadowolony, pokręciłem głową i naciągnąłem spodnie na tyłek,
niemal potykając się o własne nogi. – Przywiozłem też Twoje maleństwo.
Spojrzałem
na niego, byłem mu wdzięczny ale nie umiem się do tego przyznać, wyrażanie
emocji nie jest moją dobrą stroną, nawet w stosunku do Nagato, jedynej osobie ,
której naprawdę ufam.
-Nie
ma za co – Pain uśmiechnął się, jakby czytał w moich myślach – dobra, ja się
zbieram, Konan truje mnie od tygodnia, żebym zabrał ją do kina – zaśmiałem się
słysząc jego słowa, od czasu gdy jest niebeskowłosą minęły niecałe dwa miesiące
a Nagato zmienił się diametralnie. Przestał palić, ograniczył picie, dobrze że
ja nie muszę się zmieniać. Odprowadziłem wzrokiem chłopaka i usiadłem na
krześle gdy wyszedł.
Plan
na dziś? Kompletne nic.
Zajrzałem
do lodówki gdzie przywitały mnie pustki. Przekląłem , zakładając koszulkę i
bluzę, zakupy nie były moją mocną stroną, zawsze o nich zapominałem.
Zamknąłem
mieszkanie, i zbiegłem po schodach, co prawda mieszkam na 5 piętrze, ale wolę schody
niż śmierdzącą windę, jeszcze nie daj boże się zatnie, albo spadnie i tyle z
tego będzie.
Chodziłem
po supermarkecie z koszykiem, zbierając podstawowe produkty, nie umiem i nie
lubię gotować, a moje umiejętności ograniczają się do jajecznicy, ewentualnie spaghetti.
Wziąłem jeszcze dwa napoje i skierowałem się do kasy, na moje szczęście nie
było dużej kolejki. Przed mną stał szczupły blondyn, w opiętych szarych spodniach
i ciemnym płaszczu. Włosy miał związane w wysoką kitkę, zmarszczyłem brwi gdy
zauważyłem że kupuje tylko butelkę wody. Zapłacił po czym spojrzał w moją
stronę i przystanął po czym bezczelnie zaczął się na mnie gapić. Zapłaciłem za
zakupy i odebrałem je już spakowane, po czym minąłem blondyna, który nagle się
ocknął i podbiegł do mnie.
-Poczekaj
! – odwróciłem się w jego stronę zirytowany.
-Czego
chcesz? – warknąłem nie starając się na bycie miłym, jednak chłopak wcale nie
wydawał się być zrażony.
-Posłuchaj,
nazywam się Deidara i jestem
projektantem, i szukam kogoś takiego jak Ty – gadał jak najęty, a ja nie miałem
ochoty go słuchać.
-O
nie, nie zrobisz ze mnie pajaca na wybiegu – blondyn przyjrzał mi się uważnie,
po czym uśmiechnął się wesoło.
-Sesja
zdjęciowa? – spojrzałem na niego jak na idiotę – dobrze płacę.
-Nie
mam ani czasu ani ochoty na głupoty – warknąłem, ten pajac zaczął działać mi na
nerwy, nie czekając na jego odpowiedz odszedłem nie zwracając uwagi na jego
wołanie. Jak na złość zaczęło padać.
-Kurwa
jego jebana mać – starałem się zachować spokój ale jak widać to też mi to nie
wychodzi. W szybkim tępię znalazłem się w swoim mieszkaniu, przeklinając
siarczyście.
Odłożyłem
zakupy i zdjąłem bluzę , z której coś wypadło. Zaintrygowany podniosłem małą
karteczkę.
Deidara
Douhito
&
Sasori
no Akasuna
BlauStudio
Tel.
827-225-xxx
Na
odwrocie było zdjęcie blondyna, którego rano spotkałem. Nawet nie wiem kiedy mi
to wcisnął. Skubana bestia.
Schowałem
wizytówkę do kieszeni spodni, i wziąłem się za wypakowywanie zakupów. Po
namyśle zrobiłem sobie jajecznice.
Około
14 dopadła mnie myśl, że może jednak powinienem skorzystać z propozycji
blondyna. W końcu ojciec się na mnie wypnie totalnie, i zostanę bez złamanego
grosza. Takim więc sposobem siedziałem, a właściwie leżałem na fotelu obracając
w dłoni kawałek papieru.
Wziąłem
głęboki oddech, po czym nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Dzień
dobry, BlauStudio w czym mogę pomóc? – w słuchawce usłyszałem damski głos,
przełknąłem ślinę.
-Mogę
z Deidarą? – zapytałem bez owijania, w końcu tak nazywał się ten czubek.
-Jak
się Pan nazywa?
-Proszę
powiedzieć że spotkaliśmy się w markecie.
-Dobrze,
proszę poczekać. – w duchu przeklinałem się za ten idiotyczny pomysł. To się na
mnie odbije, czuje to.
-Oh,
jednak się zdecydowałeś? – z rozmyślań wyrwał mnie głos blondyna, tak jak rano,
był nadwyraz miły.
-Powiedzmy
– odpowiedziałem niechętnie.
-Cieszę
się, przyjdź jutro do studio, masz coś do pisania? Podam Ci adres – odpowiedziałem siląc się na mniej
oschły ton głosu, posłusznie zapisałem adres i godzinę , na którą miałem się
zjawić. Odetchnąłem z ulgą gdy rozmowa dobiegła końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz