poniedziałek, 9 grudnia 2013

Samotny . II

/Gaara/
Obudziłem się z potwornym bólem głowy i suchością w ustach, podniosłem się do siadu i rozejrzałem po pokoju. Przymknąłem oczy przypominając sobie wczorajszy wieczór, kłótnia z ojcem a potem poszedłem odreagować do baru, gdzie dołączył do mnie Nagato.

Zwlokłem swój tyłek z łóżka, kierując się w stronę butelki z wodą, mieszkałem w niewielkiej kawalerce, widna kuchnia połączona z spypialnio-salonem plus mała łazienka z prysznicem, a to wszystko w średnich standardach, no ale nie ma co narzekać zawsze mogłem wylądować na ulicy.

Przymknąłem oczy z ulgą biorąc porządnego łyka wody. Zdecydowanie tego mi trzeba było. Zaaplikowałem sobie tabletkę przeciw bólową i poszedłem się ogarnąć. Po szybkim prysznicu wysuszyłem włosy, przy użyciu niewielkiej ilości gumy rozczochrałem je, pomalowałem oczy jak zwykle i wyszedłem z łazienki w samych bokserkach.

-Pain? – stałem jak ten debil, przyglądając się chłopakowi – Jak Ty?
Pomachał mi moimi kluczami – Schlałeś się wczoraj -  mruknął niezadowolony, pokręciłem głową i naciągnąłem spodnie na tyłek, niemal potykając się o własne nogi. – Przywiozłem też Twoje maleństwo.

Spojrzałem na niego, byłem mu wdzięczny ale nie umiem się do tego przyznać, wyrażanie emocji nie jest moją dobrą stroną, nawet w stosunku do Nagato, jedynej osobie , której naprawdę ufam.

-Nie ma za co – Pain uśmiechnął się, jakby czytał w moich myślach – dobra, ja się zbieram, Konan truje mnie od tygodnia, żebym zabrał ją do kina – zaśmiałem się słysząc jego słowa, od czasu gdy jest niebeskowłosą minęły niecałe dwa miesiące a Nagato zmienił się diametralnie. Przestał palić, ograniczył picie, dobrze że ja nie muszę się zmieniać. Odprowadziłem wzrokiem chłopaka i usiadłem na krześle gdy wyszedł.

Plan na dziś? Kompletne nic.

Zajrzałem do lodówki gdzie przywitały mnie pustki. Przekląłem , zakładając koszulkę i bluzę, zakupy nie były moją mocną stroną, zawsze o nich zapominałem.
Zamknąłem mieszkanie, i zbiegłem po schodach, co prawda mieszkam na 5 piętrze, ale wolę schody niż śmierdzącą windę, jeszcze nie daj boże się zatnie, albo spadnie i tyle z tego będzie.


Chodziłem po supermarkecie z koszykiem, zbierając podstawowe produkty, nie umiem i nie lubię gotować, a moje umiejętności ograniczają się do jajecznicy, ewentualnie spaghetti. Wziąłem jeszcze dwa napoje i skierowałem się do kasy, na moje szczęście nie było dużej kolejki. Przed mną stał szczupły blondyn, w opiętych szarych spodniach i ciemnym płaszczu. Włosy miał związane w wysoką kitkę, zmarszczyłem brwi gdy zauważyłem że kupuje tylko butelkę wody. Zapłacił po czym spojrzał w moją stronę i przystanął po czym bezczelnie zaczął się na mnie gapić. Zapłaciłem za zakupy i odebrałem je już spakowane, po czym minąłem blondyna, który nagle się ocknął i podbiegł do mnie.

-Poczekaj ! – odwróciłem się w jego stronę zirytowany.
-Czego chcesz? – warknąłem nie starając się na bycie miłym, jednak chłopak wcale nie wydawał się być zrażony.
-Posłuchaj, nazywam się Deidara i  jestem projektantem, i szukam kogoś takiego jak Ty – gadał jak najęty, a ja nie miałem ochoty go słuchać.
-O nie, nie zrobisz ze mnie pajaca na wybiegu – blondyn przyjrzał mi się uważnie, po czym uśmiechnął się wesoło.
-Sesja zdjęciowa? – spojrzałem na niego jak na idiotę – dobrze płacę.
-Nie mam ani czasu ani ochoty na głupoty – warknąłem, ten pajac zaczął działać mi na nerwy, nie czekając na jego odpowiedz odszedłem nie zwracając uwagi na jego wołanie. Jak na złość zaczęło padać.

-Kurwa jego jebana mać – starałem się zachować spokój ale jak widać to też mi to nie wychodzi. W szybkim tępię znalazłem się w swoim mieszkaniu, przeklinając siarczyście.

Odłożyłem zakupy i zdjąłem bluzę , z której coś wypadło. Zaintrygowany podniosłem małą karteczkę.


Deidara Douhito
&
Sasori no Akasuna
BlauStudio
Tel. 827-225-xxx

Na odwrocie było zdjęcie blondyna, którego rano spotkałem. Nawet nie wiem kiedy mi to wcisnął. Skubana bestia.

Schowałem wizytówkę do kieszeni spodni, i wziąłem się za wypakowywanie zakupów. Po namyśle zrobiłem sobie jajecznice.


Około 14 dopadła mnie myśl, że może jednak powinienem skorzystać z propozycji blondyna. W końcu ojciec się na mnie wypnie totalnie, i zostanę bez złamanego grosza. Takim więc sposobem siedziałem, a właściwie leżałem na fotelu obracając w dłoni kawałek papieru.

Wziąłem głęboki oddech, po czym nacisnąłem zieloną słuchawkę.

-Dzień dobry, BlauStudio w czym mogę pomóc? – w słuchawce usłyszałem damski głos, przełknąłem ślinę.
-Mogę z Deidarą? – zapytałem bez owijania, w końcu tak nazywał się ten czubek.
-Jak się Pan nazywa?
-Proszę powiedzieć że spotkaliśmy się w markecie.
-Dobrze, proszę poczekać. – w duchu przeklinałem się za ten idiotyczny pomysł. To się na mnie odbije, czuje to.
-Oh, jednak się zdecydowałeś? – z rozmyślań wyrwał mnie głos blondyna, tak jak rano, był nadwyraz miły.
-Powiedzmy – odpowiedziałem niechętnie.

-Cieszę się, przyjdź jutro do studio, masz coś do pisania? Podam Ci  adres – odpowiedziałem siląc się na mniej oschły ton głosu, posłusznie zapisałem adres i godzinę , na którą miałem się zjawić. Odetchnąłem z ulgą gdy rozmowa dobiegła końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz